środa, 23 września 2015

Rozdział 2 "I'm a lightweigth and I know it. Cause after the first time, I was falling."

    W jednym z tysięcy mieszkań Manhattanu blondyn z bólem otworzył swoje zaspane oczy. Skierował wzrok na budzik szarpiący się na nocnej szafce przy łóżku. Wyłączył go zirytowany ciągłym wyciem i rozejrzał się po pokoju. Fioletowe ściany, białe, postarzane meble i plakat Luka Hammings'a nad jego głową upewniły go w tym, że to stanowczo, nie był jego pokój.

Przespałem się z trzynastolatką? 

W całym domu nikogo nie było z czego Ross był zadowolony. Wolał nie przechodzić przez wymienianie się numerami i słuchaniem dziewczyny, którą przecież... widzi pierwszy raz w życiu. Tak więc po ubraniu się wyszedł ignorując karteczkę przyklejoną na drzwi - "Zapisałam Ci mój numer w telefonie. Xoxo- Britney" i pojechał do pracy.



-Przepraszam za spóźnienie, ale wypadło mi coś ważnego- powiedział wchodząc do swojego gabinetu.
-Rozumiem. Ja też nie lubię wstawać w poniedziałek rano po udanej imprezie- skomentowała Laura.
-Czyli widzę, że Alice już ci o mnie opowiadała - Marano tylko się uśmiechnęła, a Ross zajął miejsce w fotelu za biurkiem.
-Rozumiem, że mogła się Pani stresować pierwszego dnia... ale może jednak opowiesz mi coś o sobie? Zatrudniłem zupełnie obcą osobę, mam nadzieję, że utwierdzisz mnie w przekonaniu, że to nie był błąd.
Laura usiadła na krześle przed jego biurkiem i rozpoczęła dyktować swoje CV, które pamiętała jeszcze sprzed czasu kiedy to jej była praca doszczętnie spłonęła.
Skończyła swoją wypowiedź licząc w duchu, że tyle wystarczy i będzie mogła już zejść z linii jego oczu. On za to przechylił wzrok gdzieś w bliżej nieokreśloną przestrzeń i przez chwilę się nad czymś zastanawiał.
 Laura korzystając z chwili przyglądała się jego idealnym rysom i śnieżnobiałym zębom, którymi przegryzał opuszkę kciuka. Był taki przystojny. Zdecydowanie zbyt łatwo można się w nim zakochać.
 Właśnie o tym myślała Laura, kiedy wpadła na pomysł, żeby przejąć pałeczkę. Raz kozie śmierć.
-A ty? Znaczy... a Pan? Pan mi coś o sobie... opowie?- zapytała niepewnie tym samym wywołując na twarzy blondyna zalotny uśmiech.
-Dobrze, a więc zacznijmy od tego, że nienawidzę tej roboty i wszystkiego co związane jest ze słowem "praca". Wiem już jakie masz najpewniej o mnie zdanie, ale i tak jest pewny, że pod tym spojrzeniem brązowych oczu kryje się coś więcej.
-To znaczy?
-To znaczy, że jestem przekonany, że na mnie lecisz- powiedział z uśmieszkiem a Laura przeszyła go wzrokiem.
-Wybacz kotku, ale nie każda musi na ciebie lecieć i ja właśnie do nich należę- powiedziała ostro.
Czemu ja się w ogóle odzywam? 
-No to chyba jesteś pierwsza- puścił do niej oko po czym podał jakieś papiery.- To jest twoja praca na najbliższy tydzień.

Kiedy Laura wzięła się do pracy Ross bez słowa wyszedł z pomieszczenia kierując się do gabinetu Seth'a. Wszedł do pokoju bez pytania gdzie zastał kumpla przeglądającego jakieś zdjęcia na Fecebook'u.


-Siema, stary. Jak po imprezie?- zapytał nie odwracając się od komputera.

No nie wierzę... Czy on nie wyczuwa hierarchii panującej w firmie? 

-Jakiej imprezie? A tej... Daj spokój. Musisz lepiej poznać moją prawą rękę- powiedział i oparł się o jego biurko.
-Przecież już ją znam.
-Wiem, i nie wierzę, że chciałeś ją przydzielić do dezynsekcji kibli.
-A co? Niezła? Wiesz... niby wróciłem do Emily...- zaczął Seth.
-Niezła i zadziorna, w sam raz dla Ciebie- przerwał mu.
-...ale akurat wyjechała na miesiąc. Ty nie startujesz?- dokończył.
-Nie, wiesz, że ja lubię szybkie i łatwe laski. Poza tym znudziłem się szukaniem nowej asystentki co tydzień- zaśmiał się Ross.
-No to okay, będę miał pole do popisu - Seth uśmiechnął się do siebie i powrócił do swojej "pracy" a Ross do Laury. Rozsiadł się na wygodnej sofie i otworzył laptopa. Próbował skupić się na tym co miał przed sobą, ale jego wzrok ciągle kierował się w stronę dziewczyny. Patrzył na jej piękne długie nogi, które tuż przed kolanem zasłaniała czarna spódniczka. Jej ciemne włosy delikatnie falowały przy ruchach jej ciała. Doskonale widział jej koronkowy stanik pod przeźroczystą bluzkę i już zaczął wyobrażać ją sobie w samej bieliźnie.
-Musisz się tak na mnie patrzeć!? To denerwujące - zwróciła się do niego co spowodowało przerwanie jego fantazji.
-Co ja na to poradzę, że tak pięknej kobiety jeszcze nie widziałem.
-Daruj sobie te słabe teksty- powiedziała i wyszła z gabinetu na zasłużoną przerwę.
Obok redakcji znajdowała się mała kawiarenka. Laura zawsze przechodziła koło niej kiedy szła i wracała z pracy. Dzisiejszego ranka zdążyła się przekonać, że właśnie w niej Maia znalazła nową pracę. Równie szybko, jak ona. Może byłaby pod wrażeniem, ale znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Widziała ją wtedy przez szybę, jak podawała jakiemuś mężczyźnie filiżankę kawy. Ciągnęło ją, żeby wejść tam i przywitać się ze starą przyjaciółką. Tęskniła za nią, mimo, że od owego incydentu z łosiem minął zaledwie tydzień. Nie była na to gotowa, nadal nie jest.  Stanęła ponownie przed szybą, żeby sprawdzić, czy dziewczyna jest w środku. Kiedy stwierdziła, że skończyła już swoją pracę weszła do środka i zamówiła sałatkę.

 Wróciła do gabinetu, gdzie ku jej zdziwieniu jeszcze przed chwilą podrywający ją mężczyzna pogrążony był  w rozmowie z jakąś kobietą. W pokoju unosił się zapach drogich perfum. Laura miała teraz przed sobą prawdziwy ideał kobiety, ikonę perfekcyjności i stylu. Dziewczyna miała około metr dziewięćdziesiąt wzrostu, przy czym Laura nie sięgała jej pewnie nawet do ramienia. Miała na sobie dość mocny makijaż, włosy związane w koka, który jak widać był dziełem mistrza. Ubrana była, jakby przed chwilą zeszła z wybiegu D&G. Brunetka poczuła się jak w podstawówce, ubrana w czarną spódniczkę i białą koszulę. Brakowało jej jedynie marynarskiego kołnierzyka (powiedźcie, że nie tylko ja musiałam to nosić...-od aut.)Nieznajoma przyjrzała się Laurze krytycznym wzrokiem. Wygląd Marano nie zafascynował jej tak bardzo jak Laurę jej, bo już po chwili zwróciła się do Ross'a zmieniając język konwersacji na francuski.
Chciała zapewne w ten sposób porozmawiać z chłopakiem bez żadnych świadków. Dlatego też Laura bez zastanowienia usiadła przy swoim biurku i zaczęła pisać coś na komputerze udając, że w cale nie uczyła się francuskiego przez cztery lata na prywatnych lekcjach.
-Kim ona jest?- zapytała posługując się francuskim.
-Moją nową asystentką- odpowiedział jej.
-Błagam Cię... ubierz ją jakoś przyzwoiciej.
-Wygląda dobrze- zdziwił się. Według niego brunetka wyglądała bawet bardzo, bardzo dobrze. Inna sprawa, że przy Crystal, bo tak było jej na imię, wyglądała dość skromnie.
-Dobrze- prychnęła. -Pracuje w redakcji najbardziej prestiżowego magazynu modowego. Nigdy nie będzie wyglądać wystarczająco dobrze. Jest taka zwykła...-mówiła zanudzając Ross'a a brunetkę doprowadzając do czerwoności. -Ale to nie istotne. Ile już wytrzymała?
-To jej drugi dzień.
-O, no proszę. Czyli pobiła już Emmę, Jessicę...-zaczęła wyliczać.
-I Bridgit- dokończył blondyn. Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, póki dziewczyna nie wstała z krzesła i skierowała się ku drzwiom.
-Kończę o piątej- przystanęła w drzwiach.
-U Ciebie czy u mnie?- zapytał wywołując tym samym zdziwienie na twarzy Laury. Kim ona była? Ciężko byłoby uwierzyć w to, że Ross ma dziewczynę a jak na dziwkę wyglądała zbyt... elegancko, drogo?
-Przyjedź przed siudmą- powiedziała i wyszła z pokoju.

-O siudmej... jak mniemam jesteście umuwieni  na dobranockę?- zapytała Lau zaraz po wyjściu Crystal z biura. Blondynowi opadła szczęka.
-Musimy omówić pewne sprawy dotyczące firmy- odpowiedział w końcu.
-Tak.. oczywiście- rzuciła z sarkazmem.
-A co? Zazdrosna?



                                                                   
                                                                   olaH
Jak tam pierwsze dni waka... łohoo... prawie to napisałam. Chciałoby się :D
 Ja już mam masę ocen do poprawy x.x
Dziękuję za komentarze ^^
Niby tacy nie śmiali w pierwszym rozdziale a jednak... cicha woda brzegi rwie ;)
Tylko czy nie za szybko? Jeszcze na początku rozdziału byli na per "Pan"/"Pani".
No nic...  

                                                                 !ap, aP

10 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział!
    Jakie Ross miał myśli o Laurze. :)
    Czekam na next. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam cię do LBA!!!
      Więcej na moim blogu: http://life-is-like-a-labyrinth-raura.blogspot.com/2015/10/lba-4.html

      Usuń
  2. Super rozdział *-*
    Już nie mogę doczekać się nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Jestem ciekawa co dalej będzie, robi się coraz ciekawiej :)
    Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawie piszesz a Ross jest ciasteczkiem :3
    Chociaż mała poprawka - Luke Hemmings, nie Hammings :) Ale to nic, taki nałogowy SOSik ze mnie :')
    Już nie lubię tej Crystal. Może i jest elegancka, ale to w stu procentach.. ekhem.
    Fajnie, że Laura nie daje mu tej satysfakcji, ale coś czuję, że to nie Seth pierwszy ją wyrwie ;)
    Waakaaccjjeee :c R.I.P: na zawsze w nasze pamięci.
    No, no, trochę niegrzecznie pani Lynch <3
    Nie mogę się doczekać next'a i zostawiam linka do siebie, jakbyś miała chwilkę czasu i ochotę wpaść ;)
    http://itisnotourloveaiff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, na pewno wpadnę ;)
    Co do Luka to wybacz, znam go tylko z bloga koleżanki xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mnie zaintrygowałaś :)
    Przy okazji nominowałam Cię do LBA!
    Więcej info tutaj: http://opowiadanieraura.blogspot.com/2015/10/lba.html

    OdpowiedzUsuń

Theme by N. DAERE