sobota, 28 maja 2016

Rozdział 4 "My lone ear Pressed against the walls of your world"

Ta dziewczyna mnie wykończy... 
Widząc Laurę w czarnej, obcisłej sukience kończącej się tuż nad kolanem, przeklną w myślach, że jadą właśnie na kolację z jego rodzicami.
-Twoje wlepianie we mnie wzroku jest mało subtelne- powiedziała ostro, wsiadając do czarnego Audi blondyna.
Sam usiadł na miejscu kierowcy i przekręcił kluczyk w stacyjce.
-A to moja wina? Raczej nie kazałem ci się tak ubierać- powiedział jeszcze raz przejeżdżając wzrokiem po jej długich nogach.
-Chyba nie ja mam wpływ na to co masz w bokserkach- odpowiedziała.
-Masz większy wpływ niż ci się wydaje- zaśmiał się.
-Zboczeniec.
-To ty zaczęłaś mówić o moich bokserkach- powiedział próbując zwrócić tok myślenia na inne tory. Dobrze by było dojechać tam jeszcze w dobrym stanie. 

Dojechali do restauracji, gdzie czekali już na nich państwo Lynch. Była to jedna z restauracji o większej ilości gwiazdek, a co za tym idzie wyższych cen. Trudno powiedzieć, żeby Laura nie czuła się w tej sytuacje nie nieswojo, nie była biedna, ale mimo to zawsze było jej bliżej do Mc'Donalda.
Rodziców Ross'a nie trudno było rozpoznać, mimo to Laura nadal zastanawiała się czy to naturalny blond czy jednak używa tej samej farby co jego mama.
Ross przywitał ją całując ją w policzek, ojca uściskiem dłoni po czym przedstawił im swoją nową asystentkę.
-I jak Ci się pracuje z Rossem?- zapytała pani Lynch
-Wiemy, że nie ma łatwego charakteru, ale to dobry chłopak- dodał Mark, a Laura miała ochotę wybuchnąć śmiechem.
Dobry chłopak? 
-Tak, Pan Ross miewa różne nastroje, ale jestem bardzo zadowolona z pracy z nim- powiedziała najbardziej poważnie jak umiała i posłała chłopakowi sztuczny uśmiech.
-Słyszeliśmy, że studiowałaś prawo.
-Tak, ale musiałam przerwać ze względu na przyjazd tutaj, Urodziłam się w Tennessee.
-Jeśli tylko chcesz możesz wrócić na studia. Znamy świetną uczelnię, na której studiował Ross- powiedziała uśmiechnięta Stormie
-Ross studiował? Nic mi nie mówił- zdziwiła się Laura
-To zapewne dlatego, że Ross nie lubi o sobie opowiadać i jest czasem nieśmiały w stosunku do kobiet- zaśmiała się Stormie. Jednak nie ona jedyna, bo Laura już nie wytrzymując zaczęła śmiać się na głos zwracając przy tym uwagę ludzi siedzących przy sąsiednich stolikach.
Oni chyba w ogóle nie znają swojego syna.
-He...hehe, Laura jest taką pozytywną osobą- powiedział wykrzywiając usta w coś na kształt uśmiechu.-Czasem nawet aż za pozytywną. 



-Jak mogłaś to zrobić, jesteś okropna!- powiedział kiedy oboje wyszli na parking za restauracją. Na dworze było już ciemno, tylko niebo ze swoimi gwiazdami i księżycem przejawiało jakieś cech życia.
Odwrócił się w jej stronę i zobaczył jak zakrywa twarz dłońmi śmiejąc się bezgłośnie.
-Nieśmiały w stosunku do kobiet? Co ty im na wmawiałeś?- zapytała łapiąc powietrze i machając rękami tak jak wtedy kiedy człowiekowi robi się gorąco.
-Jakoś ci to pomaga jak tak machasz?- zaśmiał się patrząc na dziewczynę,-Skądś musiałem mieć pieniądze na studia...
-Każdą asystentkę im przedstawiałeś?-zapytała odrobinę się uspokajając. 
-Nie, tylko Ciebie. Bo ty... raczej zostaniesz ze mną na dłużej.
-W to nie wątpię, nie zamierzam Cię..
-Walić po twarzy segregatorem? Tak, tego raczej nie zaleca się robić w stosunku do swojego przełożonego- powiedział przez co Laura dostała jeszcze większego ataku śmiechu, tym razem zakłócając ciszę nocną.

Otworzył przed nią drzwi do samochodu, ale brunetka zamiast wsiąść do środka zatrzymała się przed nim, żeby spojrzeć mu w oczy.
-Wow... chyba pierwszy raz, rozmawiamy normalnie.
-Jeśli można to nazwać "normalnie". Nie wiem jak tobie, mi to odpowiada.
Uśmiechnęła się niepewnie po czym usiadła na miejscu pasażera. 

Laura obawiając się tego, że między nimi zapadnie niezręczna cisza pochyliła się do przodu, żeby włączyć radio. Z głośników wydobyła się piosenka Beyonce.
-Beyonce? 
-Myśl co chcesz, jest najlepsza. 
-Bo ma szerokie biodra?
-Bo jej piosenki jakoś do mnie przemawiają. Wszyscy widzą w niej tylko sławę, ja chyba potrafię dostrzec to jaka jest, jakie są jej piosenki. Zawsze największą uwagę zwracam na tekst, u niej zawsze jest taki głęboki...
-Niczym rów mariański- prychnęła.-All the single ladies, też?-zapytała na co Ross przełączył na następną piosenkę tym samym sprawiając, że w samochodzie rozeszła się melodia wcześniej wspomnianej piosenki. 
-Tylko proszę, nie próbuj śpiewać. Może macie podobne parcie na szkło, ale wątpię, żeby cokolwiek więcej.
-Szkoda, a miałem taką propozycję. Ja śpiewam ty tańczysz- powiedział i wyszczerzył się w stronę dziewczyny. 
-A już myślałam, że wytrzymasz dłużej bez seksistowskich odzywek...
-To chyba powinienem nadrobić kilka ostatnich godzin... Musisz być Kopciuszkiem, bo już widzę jak ta sukienka znika o północy.

Kiedy podjechał pod jej mieszkanie, żałował, że nie pojechał okrężną drogą, albo chociaż nie udał, że po ciemku zgubił drogę. Nie chciał, żeby teraz tak po prostu wysiadła zostawiając go samego, coś takiego byłoby jak wylanie na niego kubła zimnej wody, oderwanie od najciekawszej książki jaką w życiu czytał. 
-Nie idź.



 Wróciłam po 7 miesiącach :') Weszłam na tego bloga wczoraj od tak, zobaczyłam te 56 komentarzy 'o' 
Tu są dopiero 3 rozdziały xd Wzruszyliście mnie :') Nwm czy jeszcze ktokolwiek pamięta o moim blogu, ale jeśli tak to piszcie co uważacie o rozdziale. Nie spałam, żeby go napisać :D

Theme by N. DAERE