Laura siedziała przy barze klubu i z zafascynowaniem w oczach przypatrywałam się płynnym ruchom barmana. Przykładał, przerzucał butelki i szklanki z taką łatwością jak normalny, zdrowy człowiek oddycha. Przerzucał butelki tak, że nie ulała się z nich ani kropla. Jednym ruchem ręki nalewał alkoholu do siedmiu szklanek. Wypuszczał szkło z ręki, żeby po sekundzie złapać go drugą ręką. Kolorowe płyny migały jej przed oczami. Był przy tym taki spokojny i naturalny, jakby niczego innego nie robił przez całe życie. Całość przypominała jej skomplikowany, ale harmonijny taniec.
-Robi wrażenie, nie?
-Jest genialny - odpowiedziała bez namysłu.
-Jesteś tutaj sama?- brunetka odwróciła się w stronę męskiego głosu. Zobaczyła przed sobą wysokiego bruneta w bluzce bez rękawów, która odsłaniała jego wyrzeźbione na siłowni ręce. Laura zazwyczaj unikała mężczyzn o przesadnym umięśnieniu, bo po prostu się ich bała.
-Nie miałabym z kim tu przyjść. A psów nie wpuszczają- odpowiedziała. Uśmiech na jego twarzy nieco łagodził całość, więc Laura zdecydowała się jeszcze nie dzwonić na policję, żeby zgłosić napastowanie.
-Coś się stało? A tak poza tym to jestem Seth- zapytał siadając koło niej.
-Długo by mówić. A tak poza tym to Laura.- odpowiedziała.
Po namowie Seth'a Laura opowiedziała o ostatnich dniach włączając w to każdy szczegół jak na przykład to, że prawie została zgwałcona przez łosia. Spędzili całą następną godzinę na rozmowie przy barze. Brunetka nie mogła wierzyć, że chłopak, którego dopiero poznała tak dobrze ją rozumiał i starał się jej pomóc.
-Nie mogę na razie wiele dla Ciebie zrobić, Lauro. Pracuję w całkiem sporej firmie, ale jak na razie szukamy kogoś tylko do sprzątania i roznoszenia kawy, nie jestem pewien czy taka praca Cię satysfakcjonuje.
-Żartujesz sobie?- zapytała. Był dla niej jak anioł stróż. Spadł z nieba i przepędził wszystkie jej problemy. -Mogę zacząć roznosić kawę już teraz!- powiedziała z entuzjazmem i iskierkami w oczach, na co brunet cicho się zaśmiał.
-Wiesz, wydaje mi się, że na codzień bez tych wszystkich problemów musisz być świetną dziewczyną- powiedział przesuwając w jej stronę kolorowego drinka, którego barman przed chwilą przesunął w ich stronę.
Dwa dni później...
Budynek jej nowej pracy wyglądał znacznie lepiej niż była firma Brian'a nawet przed spaleniem. Wszystko było zrobione nowocześnie, kiedy się tam wchodziło, miało się wrażenie, że przemieszcza się w czasie o dziesięć lat do przodu. Dziewczyna rozglądała się na wszystkie strony idąc w stronę windy, budynek był tak obszerny, że chyba jeszcze za miesiąc będzie miała co w nim zwiedzać o ile otrzyma tę pracę.
Tylko jak ja to wszystko posprzątam...?
Podeszła do recepcji przy której siedziały trzy kobiety i podeszła do jednej z nich.
-Laura Marano?- powtórzyła po niej. Hmm... przykro mi, ale jako nową osobę do sprzątania mam zapisanego zupełnie kogoś innego.
-Jak to? Ale...
-Pani nazwisko jest przypisane do nowej asystentki zastępcy szefa.
Seth...
Miał zrobić z niej sprzątaczkę a tym czasem została jego nową asystentką.
Czym on mnie jeszcze zaskoczy? I jak ja mu to wynagrodzę?
-Dobrze, w takim razie zaprowadzę panią do jego biura. Ale przed tem...-zaczęła popychając dziewczynę w stronę jednego z pomieszczeń. Laura ze zdziwieniem rozejrzała się po pokoju. Zlew, mały stolik, kanapa, mop. Coś jak pomieszczenie socjalne. Recepcjonistka oparła się o drzwi odgarniając włosy z twarzy.
-Ale przed tem krótkie szkolenie. Pięć podstawowych zasad.
Po pierwsze,nie próbuj się jakkolwiek zbliżyć do szefa, masz go traktować na dystans.
Po drugie,szef, twój szef, pije Caffe Mocha, ma je mieć codziennie jeszcze przed południem.
Czy to przypadkiem nie jest kawa z czekoladą?
Po trzecie, nie patrz mu prosto w oczy.
Po czwarte, nie mów do niego po imieniu.
I piąte, żadnych krótkich spódniczek, ani bluzek z dekoltami.
Inaczej po tobie. Pamiętaj, zwalnia każdą po tym jak pójdzie z nim do łóżka. A tak poza tym... to mówi mi Alice. Mam nadzieję, że Ci się u nas spodoba- uśmiechnęła się pogłębiając dołeczki w policzkach.
Czy ona mówi poważnie? Nie mogła mówić o Seth'cie, a może?
Alice otworzyła przed nią drzwi do gabinetu tym samym ukazując nowocześnie wystrojony pokój. Po jego obu stronach, na przeciw siebie stały dwa czarne biurka. Ściany były pomalowane na łagodny, beżowy kolor a meble były czarno-białą kompozycją.
-Nie dam rady w tym terminie. Będziemy musieli przełożyć spotkanie na za tydzień- z lewej strony dobiegł ją męski głos. Dopiero teraz zauważyła, że przy jednym biurku na fotelu odwróconym do ściany ktoś siedzi.
-Jest zajęty, poczekajmy chwilę.
-Panno Hathaway, ciszej proszę- powiedział z irytacją.
Wpatrywała się w skórzany fotel, wyczekując chwili w której się odwróci. Wyprostowała plecy i delikatnie podniosła kąciki ust. Ten nawyk wzięła po matce, zawsze robi to kiedy ma się z kimś przywitać. Chociaż co do uśmiechu, to zawsze ma go na sobie. Zawsze była taka pozytywna, za to dla dziewczyny aż za nadto. Wszyscy ją lubili, tylko Laura nie zawsze tego potrafiła.
W momencie w którym fotel odwrócił się w jej stronę doznała szoku. A może ulgi? To zdecydowanie nie był Seth. Nie wyglądał jak Seth, nie miał głosu takiego jak Seth. Miał za to blond włosy, które zawsze były dla niej słabością. Oprócz tego ciemnoczekoladowe oczy. Idealne do wpatrywania się w nie godzinami. Chłopak uśmiechnął się promieniście. Nie wyglądał na surowego tak jak opisywała recepcjonista. Ale na niegrzecznego i lubiącego się zabawić, zdecydowanie tak. Brunetka spojrzała w jego niemal czarne oczy i prawie krzyknęła z paniki.
Oczy!- pisnęła w myślach i natychmiast spuściła wzrok. Podniosła go, żeby widzieć go mniej więcej do szyi i z nie spokojem stwierdziła, że do niej podchodzi.
-Laura Marano, pańska nowa asystentka- powiedziała Alice.
-Ross Lynch- odezwał się podając dziewczynie dłoń.-Witamy w redakcji Red, pani Marano.
Była przerażona, mało co nie spojrzała mu w oczy. Nie zbliżać się, nie patrzeć, zasłonić biust... kawa, co jeszcze?
-Emem...- wydukała ściskając dłoń chłopaka.
-Wszystko z nią w porządku?- zapytał zwracając się do recepcjonistki.
-Jest po prostu nieśmiała, da sobie radę. Ja wracam do pracy, powodzenia Lauro!
Czy jeśli on nie będzie patrzył w moje oczy, to ja mogę? Co to znaczy "prosto w oczy"? A co jeśli będzie stał z ukosa?
Tak się nie da funkcjonować.
Przełknęła ślinę, podniosła głowę, wyprostowała plecy i podniosła kąciki ust
-Miło mi Pana poznać. Szczerze mówiąc byłam przygotowana na inną posadę.
-Wiem, to ja zaproponowałem, awansowanie panią na asystentkę, jeszcze przed rozpoczęciem pracy. Niestety ostatnia dość szybko... odeszła- westchnął.
Od dzisiaj biurko po prawej stronie należało do niej. Pokazał jej czy będzie się zajmować, wręczył umowę do podpisanie i listę zadań na dziś.
Laura siedziała odbierając telefon za telefonem.
Sądziła raczej, że dopiero jutro rozpocznie pracę, a tym czasem wrzucili ją na głęboką wodę z blondwłosym rekinem po drugiej stronie pokoju. Jej wzrok w końcu skierował się na niego. Siedział oparty na ręce i pisał coś na kartce papieru. Założył na nos czarne okulary. Powinien je nosić częściej. Nie wyglądał w nich jak nastolatek wbity w garnitur. Podniósł głowę znad kartki i popatrzył w kierunku dziewczyny. Poczuła się jak dziecko przyłapane na wyjadaniu słodyczy. Mimo to, nie odwróciła głowy. Ciągle świdrował ją wzrokiem, Laura poczuła się niezręcznie, więc odetchnęła z ulgą, kiedy zadzwonił telefon Ross'a. Wstała z krzesła i podeszła do szafki stojącej koło biurka blondyna.
Nie gap się na mój tyłek, nie gap się. Nie gap się- powtarzała w głowie szukając segregatora z oznaczeniem B-9.
Ross wstał i przeciskając się w wąskim przejściu między biurkiem a Laurą, objął ją przelotnie w talii.
Przypomniał jej się moment, kiedy robiąc zakupy w markecie mężczyzna mniej więcej wieku jej ojca zrobił to dwa razy, mimo, że sklep nie należał do najmniejszych i nie trzeba było się przeciskać między regałami.
-Przepraszam- powiedział i wyszedł z gabinetu.
Oni robią to specjalnie...
..........
olaH
Przepraszam, że wstawiam rozdział tak późno, ale dość długo zastanawiałam się czy prowadzenie tego bloga ma sens. No i w końcu się zdecydowałam :D Nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się często, ale na pewno częściej niż raz na dwa miesiące (bo prawie tyle minęło od wstawienia prologu!). Nie wiem czemu zapomniałam dodać Briana do zakładki "Bohaterowie", ale myślę, że to już nie będzie miało sensu bo raczej nie zamierzam wprowadzać go w dalszą część historii. Wielkie dzięki za komy pod prologiem króliczki, kocham Was ;**
Super kocham twojego bloga czekam na next polece innym
OdpowiedzUsuńZapowiada się dobrze ;)
OdpowiedzUsuńW ten sposób kupiłaś mnie totalnie i czekam na szybki next!!!
Pozdrawiam
Ania
P.S. Zapraszam do siebie! :)
Wowowo super *.*
OdpowiedzUsuńOczywiście będą czytać i chętnie zaobserwuje:)
Czekam na next :*
Cudowny rozdział!
OdpowiedzUsuńTwoja historia naprawdę mnie zaciekawiła. Chcę już wiedzieć co się będzie działo dalej, bo zapowiada się cuekawie. Napewno będę czytała Twojego bloga i będę stałą czytelniczką.
Czekam na next. :*
Fajnie się zapowiada z pewnością będę czytać ;*
OdpowiedzUsuńPrzeprasza, że nie oficjalnie, ale postanowiłam tu zajrzeć i muszę przyznać, że jestem zaintrygowana.
OdpowiedzUsuńTylko błagam! Nie używaj przekleństw!
:)
Taka rada. Piszesz bardzo fajnie, a co najważniejsze - oryginalnie i poprawnie gramatycznie oraz interpunkcyjnie.
Masz plusa!
Z tego względu lądujesz do zakładki ,,polecane" :D
=) do napisania!
~Abi
UsuńZ tego bloga: Mystery-love-raura.blogspot.com
Fajny rozdział.
OdpowiedzUsuń